Poezja funeralna
Tren jest jednym z gatunków poezji funeralnej, który został ukształtowany w starożytnej Grecji. Jest to elegijna pieśń żałobna wyrażająca smutek z powodu czyjejś śmierci. Rozpamiętuje ona czyny i myśli zmarłego oraz zawiera pochwały jego zalet i zasług. Utwory tego typu pisali m. in. Simonides z Keos i Pindar, a w poezji rzymskiej Newiusz i Owidiusz. Do antycznych tradycji gatunku nawiązywali potem poeci humaniści – Francesco Petrarka i Jakub Pontano.
W literaturze polskiej najbardziej znany cykl trenów łączy się z nazwiskiem Jana Kochanowskiego. Arcydzieło mistrza renesansu po raz pierwszy wyszło drukiem w 1580 r. Poeta pozostawił w XIX „Trenach” literackie świadectwo swojej ojcowskiej rozpaczy, bólu i światopoglądowego kryzysu po stracie zmarłej we wczesnym dzieciństwie córki. Zbiór poprzedzony został dedykacją zakończoną przejmującym okrzykiem załamanego ojca: NIE MASZ CIĘ, ORSZULO MOJA!
„Tren I” zaczyna się apostrofą do całej tradycji funeralnej. Jan z Czarnolasu przywołuje twórców antycznych prosząc, aby razem z nim połączyli się w żałobie: Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe / I lamenty, i skargi Simonidowe, / Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania / I żale, i frasunki, i rąk łamania, / Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście, / A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomoście, / Z którą mię niepobożna śmierć rozdzieliła. Nie tylko Urszula jest bohaterką „Trenów”. Krótkie dzieje jej życia przedstawiono fragmentarycznie. Są one pretekstem do ukazania przeżyć głównego bohatera, czyli ojca – poety. Osierocony autor dzieła rozpacza nad zmarłą, nie godzi się z jej odejściem. W „Trenie X” zwraca się do niej jak do osoby żywej: Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała? / W którą stronę, w którąś się krainę udała? / Czyś ty nad wszystki nieba wysoko wzniesiona / I tam w liczbę aniołków małych policzona? „Tren XIX albo Sen” zawiera pocieszenie jakie znalazł udręczony ojciec: Czegóż płaczem, prze Boga? Czegóż nie zażyła? / Że sobie swym posagiem pana nie kupiła? / Że przegrozek i cudzych fuków nie słuchała? / Że boleści w rodzeniu dziatek nie uznała?
Kochanowski ukazał w „Trenach” największe nieszczęście burzące harmonię życia rodzinnego, ważność tematu śmierci ukochanej i bliskiej osoby oraz kolejność faz kryzysu wewnętrznego u człowieka dotkniętego najokrutniejszą próbą losu. Ów żałobny cykl liryczny zapewnił mu zaszczytne i trwałe miejsce w literaturze polskiej. „Treny”, obok Mickiewiczowskiego „Pana Tadeusza” i obok kilku innych dzieł należą do kanonu utworów poetyckich najlepiej znanych każdemu Polakowi. Już pod koniec XVI stulecia, niemal natychmiast po wydrukowaniu stały się one wzorcem często i szeroko naśladowanym przez rozmaitych twórców poezji polskiej.
Tragiczne i nagłe wydarzenie zaistniałe podczas sejmu konwokacyjnego w Lublinie w 1584 r. stało się przyczyną napisania przez Sebastiana Fabiana Klonowica „Żalów nagrobnych na ślachetnie urodzonego i znacznie uczonego męża, nieboszczyka pana Jana Kochanowskiego...”. Poeta zareagował natychmiast na śmierć swojego mistrza. W trzynastu utworach żegna największego twórcę swych czasów. W „Żalu I” pisze: Umarł Jan Kochanowski drogi, / Jeśli śmiercią zwać mamy, kiedy między bogi / Jowisz kogo przypuści, a z tego padołu / Przyjmie do nieśmiertelnych bohaterów stołu. Właściwie każdy „Żal” jest rodzajem komplementu, który ma wykazać, jak niepowetowaną stratę poniosła ojczyzna. Wyrażenie hołdu to nadrzędny cel całej kompozycji cyklu. Klonowic pierwszy docenił w pełni Kochanowskiego, wyśpiewał geniusz i nieśmiertelność jego poezji, ale jednocześnie wpisał w „Żale” dystans, jaki odczuwał między własnym pisarstwem, a literacką sztuką Jana z Czarnolasu.
W kolejnych epokach następował już cały szereg naśladowców „Trenów” renesansowego autora. W baroku gatunek ten podjął Wespazjan Kochowski, który napisał „Pamiątki trenami wyrażone prędkiego z tego świata zejścia nieboszczyka P. Seweryna Kochowskiego...”. Poeta gromadził w swych utworach negatywne epitety przy ocenie kruchości życia, ale chciał być także w zgodzie z własnym odczuciem jego wartości. W „Trenie V” szukał więc kompromisowego spojrzenia: Biedny żywocie, prawda, żeś miły, / Lecz (...) aniś pewny, aniś jest wieczny, / Jako śnieg giniesz wnet, niestateczny.
Ogromne osobiste nieszczęście spotkało odbicie w utworach innego poety baroku, Wacława Potockiego. Cztery „Pieśni albo treny” zostały napisane po śmierci jego syna Stefana. Powstał swoisty pamiętnik cierpień, różnych o każdej porze roku. W utworze „Od lata” udręka pamięci nie pozwala Potockiemu cieszyć się, wpływa destrukcyjnie na codzienne życie: Owszem, co cieszy ludzi, / To mnie na sercu nudzi (...) / Słońce ziemię, mnie troska piecze bez przestanku, / Nie masz cię, mój kochanku. Niedługo po śmierci Stefana zmarła córka poety Zofia, którą żegnał cyklem wierszy pt. „Smutne zabawy żałosnego po utraconych dziatkach rodzica”. Wkrótce odeszła żona Katarzyna. Jej portret utrwalił autor w „Smutnym rozstaniu z kochaną małżonką moją”: Miałem w dobrym pochwałę, w złem przestrogę z ciebie, / Na weselu ozdobę, ulgę na pogrzebie. (...). Były to wiersze już nie o stracie, lecz o powiększającym się osamotnieniu poety. Żaden z nich, także „Abrys ostatniego żalu”, napisany po śmierci syna Jerzego, nie dorównał siłą wyrazu trenom, którymi żegnał Stefana.
„Treny” czarnoleskie znalazły godnego siebie dziedzica w literaturze romantycznej. Poemat „Ojciec zadżumionych” Juliusza Słowackiego to manifestacja poezji egzystencjalnej związanej z bólem rodzicielskim na skutek widoku umierających dzieci. Bohater utworu spędza na pustyni czas kwarantanny, tam na dżumę umiera mu ośmioro dzieci i żona. Doświadczony niczym biblijny Hiob, nie traci jednak wiary: I co dnia patrząc tak na konające, / Wysiedziałem tu całe trzy miesiące. / Dziś – oto dziewięć wielbłądów podróżnych, / A na nich – patrzaj, osiem juków próżnych, / I nie zostało mi nic – oprócz Boga; / I tam mój cmentarz – a tamtędy droga.
Wspomnienia po ukochanej kobiecie zostały opisane w innym poemacie Słowackiego – „W Szwajcarii”. Wszelkie retrospekcje poprzedzone są wyznaniem podmiotu lirycznego: Odkąd zniknęła jak sen jaki złoty / Usycham z żalu, omdlewam z tęsknoty. / I nie wiem czemu ta dusza, z popiołów, / Nie wylatuje za nią do aniołów? / Czemu nie leci za niebieskie szranki, / Do tej zbawionej i do tej kochanki? Doznana katastrofa jest tak wielka, że stan ducha przepełnia rezygnacja i zwątpienie: Bo i tu – i tam – za morzem – i wszędzie, / Gdzie tylko poszlę przed sobą myśl biedną, / Zawsze mi smutno i wszędzie mi jedno; / I wszędzie mi źle – i wiem, że źle będzie. Fragmenty tego utworu stanowią samoistne liryki, jedne z najpiękniejszych polskich wierszy o istnieniu skazanym na samotność cierpienia.
Literatura współczesna także zna przypadki sięgania poetów po treny. I znów tragiczne przeżycia ojca wyrażone zostały w zbiorze poświęconym zmarłej córce. Takie doświadczenie losu spotkało Władysława Broniewskiego. W żałobnym tomiku „Anka”, w wierszu „W zachwycie i grozie” poeta pisze: Moja córka, moja córka umarła!... / Jak sercu powiedzieć: nie płacz, / kiedy rozpacz serce pożarła (...). Jak u Kochanowskiego w „Trenie XIX”, tak i u Broniewskiego możemy zauważyć pewną tendencję do pocieszania zmarłej, która w istocie jest próbą znalezienia konsolacji przez osobę żyjącą, czyli przez autora. W wierszu „List” czytamy: Ty nie wiesz, że tu czas upływa / jak krew z otwartych żył... / Bądź zdrowa, miła, bądź szczęśliwa, / mnie musi starczyć sił.
Podobne uspokojenie znajdujemy u Tadeusza Różewicza w jego eklektycznym zbiorze „Matka odchodzi”. Autor zwraca się do matki w wierszu „*** Przedzierałem się przez ten sen...”: Nie bój się, jesteś w ziemi mówiłem / nikt ci już krzywdy nie zrobi nie zrani nie dotknie (...). Pocieszenie, tak ważne po stracie bliskiej osoby wynika tu z przekonania, że na „tamtym” świecie nie ma problemów i trosk, które dręczą człowieka za życia.
W XX w. oprócz Różewicza, najbardziej znane utwory żałobne o matce pisali jeszcze Anna Kamieńska i Jalu Kurek. Kamieńska w swych trenach wyraża ogromną tęsknotę. W wierszu „Ręka” zwraca się do rodzicielki z największa czcią: Matko najświętsza / idę polem i śpiewam (...) / wróć mi matką czarnowłosą / moją pochowaną głęboko moją (...) / wróć mi jej głosem jej okiem / jej gniewem (...).
Dla Jalu Kurka pamięć o matce jest wciąż żywa. Swoje wspomnienie łączy poeta z przeczuciem, że wkrótce do niej dołączy. W utworze „O matce myśl” Kurek pisze: Myślę o tobie / umarła, lecz zawsze żywa / gdy noc się dłuży i nie urywa. / Ku tobie matko lecę / jak liść jesienny ku ziemi.
Nie sposób przytoczyć tytułów wszystkich utworów literackich nawiązujących genologicznie do arcydzieła polskiej liryki renesansowej. „Treny” Jana Kochanowskiego są pierwowzorem gatunku w literaturze polskiej. Do dziś pozostają lekturą żywą, inspirującą coraz to nowe pokolenia twórcze. Niezależnie od epoki i autora, każde treny przedstawiają rozpad osobistego świata wartości oraz ukazują długi powrót do równowagi. Owe psychologiczne autoportrety, mimo wpisanego w siebie prywatnego cierpienia, mają charakter uniwersalny i ponadczasowy. Zawsze będą wzruszać odbiorców pięknem poetyckiego kształtu i uczyć trudnych prawd o ludzkim życiu.
Tomasz Pyzik