„Taizé, ta mała wiosna!”
Takimi słowami powitał brata Rogera papież Jan XXIII podczas jednej ze swych audiencji. Ojciec II Soboru Watykańskiego nie doczekał końca rozpoczętego przez siebie dzieła. Jego niezwykła intuicja i wiara w odnowę oblicza Kościoła powodowała, że obdarzał ogromnym zaufaniem wszelkie zwiastuny prowadzące do pojednania chrześcijan. Pierwiosnkiem na ekumenicznej łące była dla niego Wspólnota z Taizé.
Wszystko zaczęło się w 1940 r. Wówczas 25-letni Szwajcar, syn pastora, Roger Louis Schutz-Marsauche kończył studia teologiczne na uniwersytetach Lozanny i Strasburga. Od jakiegoś czasu nosił się z ideą utworzenia wspólnoty, w której jak mówił „pojednanie byłoby przeżywane dzień po dniu jako konkretna rzeczywistość”. Do realizacji swojego marzenia potrzebował odpowiedniego miejsca, w którym chciał się modlić trzy razy dziennie i gdzie mógłby przyjmować cierpiących z powodu trwającej wojny. Ogromne spustoszenia i bieda jaka dotknęła Francję, wywołały u brata Rogera współczucie i sympatię dla kraju jego matki. Wtedy zrozumiał, że musi pozostać tam, wśród tych umęczonych ludzi, aby dzielić z nimi wszelkie troski.
Wybrał Taizé w południowej Burgundii, wioskę położoną na niewielkim wzgórzu kilka kilometrów od Cluny – tego samego, w którym przed wiekami istniało słynne opactwo Benedyktynów. Cluny miało w średniowieczu ogromny wpływ na życie Kościoła. To stąd wychodziły inicjatywy reform związane z papieżem Grzegorzem VII. Opactwo założone na pocz. X wieku zostało zamknięte w 1790 r. Duch Święty unosił się jednak nad kluniacką ziemią. Gdy w sierpniu 1940 r. brat Roger kupił od pani de Brie kilka nieużywanych budynków w Taizé, do łańcucha tradycji monastycznej tego regionu zostało doczepione kolejne ogniwo. Później pani de Brie przypomniała sobie o korespondencji, jaką prowadziła przed laty z siostrą Hildegardą, benedyktynką z Dourgne. Na kilkanaście lat przed założeniem Wspólnoty, zakonnica opisała w liście z 1923 r. swój sen, w którym znalazła się w Taizé. Widziała tam mnichów śpiewających na chwałę Bożą. Ów proroczy sen może świadczyć o tajemniczych lub nawet mistycznych korzeniach przedsięwzięcia, o którym sam założyciel powie, że nie pochodzi od niego, lecz od Boga.
Pierwsze lata były dla brata Rogera niezwykle ciężkie. Wojna i odległa od Taizé o zaledwie dwa kilometry linia demarkacyjna wystawiały go na duże niebezpieczeństwo, tym bardziej, że udzielał w swym domu gościny wielu uchodźcom ze strefy okupowanej. W 1942 r. wyjechał do Genewy w celu pozyskania środków na dalszą działalność. Ostrzeżony listem przez przyjaciela pozostał w Szwajcarii, gdyż we Francji poszukiwało go gestapo. Po wyzwoleniu, w 1944r. powrócił do Taizé. Wraz z nim przyjechali jego pierwsi trzej współbracia. Za pozwoleniem Angela Giuseppe Roncallego – nuncjusza papieskiego w Paryżu, a późniejszego Jana XXIII, został udostępniony braciom mały, romański kościółek znajdujący się w wiosce. W niedzielę wielkanocną 1949 r. pierwsi bracia złożyli w nim śluby zakonne zobowiązujące do celibatu, wspólnoty dóbr i uznania posługi przeora. Wspólnota nabrała wiatru w żagle. Początkowo w jej skład wchodzili wyłącznie bracia pochodzący z kościołów protestanckich. W roku 1969 przyłączyli się pierwsi katolicy. Bracia nie przyjmują spadków, darów ani żadnych upominków. Własną pracą zarabiają na życie. W sklepiku na terenie wioski można kupić ich wyroby: ikony, krzyżyki, ceramikę, itp. Taizé ma swoje fraternie w ubogich dzielnicach wielkich miast Azji, Afryki i obu Ameryk. Bracia dzielą tam – podobnie jak brat Roger w 1940r. - trudne warunki życia z ludźmi dotkniętymi przez los.
Wspólnota liczy dziś ponad stu braci z kilkudziesięciu krajów świata. Ten międzynarodowy konglomerat kultur, języków i tradycji jest fenomenem w skali globu. Wydaje się, że zgromadzenie tego typu musi mieć wiele wewnętrznych przepisów i obostrzeń, aby w ogóle jakoś trwać. Tymczasem Taizé istnieje dzięki zdumiewającej prostocie, radości i zaufaniu jakie pokłada w każdym człowieku. Zadziwienie rzeczami najprostszymi pozwala zbliżyć się do źródeł Ewangelii, pozwala odkryć lub ponownie odnaleźć sens życia. To pociąga młodzież, która przybywa do tej burgundzkiej wioski ze wszystkich niemal krajów świata. Młodzież nie szuka tam wygód, na które zresztą nie może liczyć. Warunki są skromne, ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest spotkanie z Chrystusem i z drugim człowiekiem. Wszelkie niedogodności sprzyjają tylko zbliżeniu, poznaniu i zrozumieniu.
Młodzież przybywa do Taizé od początku działalności Wspólnoty. Na Wielkanoc i w wakacje liczba uczestników sięga nieraz kilku tysięcy osób. Romański kościółek, urocze miejsce, gdzie podczas letnich upałów można przyjść, by w ogłuszającej ciszy wieków zamkniętych w grubych murach doznać ochłody przeznaczenia, już od dawna nie mógłby pomieścić ludzi przybywających na wspólne modlitwy. W 1962 r. poświęcono nowy kościół Pojednania, który w kolejnych latach był jeszcze rozbudowywany. Tym, co wyróżnia Taizé od innych wspólnot zakonnych jest właśnie pojednanie. Gdy gdzie indziej pozostaje ono wciąż teorią, tam na niewielkim wzgórzu każdego dnia wprowadza się je w czyn poprzez trzy wspólne modlitwy z braćmi w kościele. To one wyznaczają rytm dnia, ujmują swoją prostotą i pięknem śpiewanych kanonów, odkrywają umiejętność osobistej rozmowy z Bogiem. Na program dnia składają się ponadto spotkania w małych, międzynarodowych grupach biblijnych. Służą one do rozważania fragmentów Pisma Świętego, wymiany doświadczeń, przełamywania uprzedzeń. Oprócz grupy biblijnej można wybrać jeszcze grupę pracy, gdzie pomaga się w organizacji wspólnego życia młodzieży. Istnieje również grupa chóru i grupa ciszy. Ta ostatnia proponowana jest raczej osobom, które przyjechały po raz kolejny i chcą w sposób głębszy przeżyć swój pobyt na zasadzie indywidualnych rekolekcji. Spotkania w Taizé odbywają się każdego tygodnia przez cały rok. Nie jest to oczywiście miejsce zarezerwowane wyłącznie dla młodych. Dorośli i rodziny z dziećmi także są mile widziane. Dla każdego przygotowany jest odpowiedni program uczestnictwa.
Od kilkunastu lat Wspólnota organizuje też pod koniec każdego roku Europejskie Spotkanie Młodzieży. Przez parę dni kilkadziesiąt tysięcy ludzi gromadzi się w jednym z miast Europy, aby stawać się świadkami jedności i pokoju. Dwa lata temu uczestników Spotkania gościła Warszawa, rok temu – Barcelona. W tym roku „Pielgrzymka Zaufania przez Ziemię” zawita do Budapesztu.
Powołaniem i wielką pasją Taizé pozostaje pojednanie. To urzeczywistnienie przypowieści o komunii, o byciu razem wszystkich chrześcijan. 5 października 1986 roku, Wspólnotę odwiedził Jan Paweł II. „Przez Taizé – mówił – przechodzi się tak, jak przechodzi się obok źródła. Wędrowiec zatrzymuje się, gasi pragnienie i rusza w dalszą drogę”. Bracia nigdy nie chcieli nikogo zatrzymywać, nie chcieli tworzyć wokół siebie nowego ruchu religijnego, czy nawet Kościoła. Ich pragnienie sprowadza się do tego, aby przyjeżdżająca młodzież rozpoznała Chrystusa w modlitwie i w ciszy, a dalej świadczyła o Nim w miejscach swojego zamieszkania, nauki i pracy. „Chcemy być tylko – mówi brat Roger - małym odblaskiem Kościoła”. Podobnie jak cały proces ekumenizmu przed II Soborem, tak też i działalność Wspólnoty spotykała się u swoich początków z nieufnością i dystansem. Dziś cieszy się uznaniem u największych światowych autorytetów religijnych i świeckich. Mimo to, Taizé pozostaje wciąż „małą wiosną”, a ogromne zaangażowanie braci w budowę jedności ponad podziałami pozwala mieć nadzieję, że nadejdzie kiedyś upragnione lato.
Tomasz Pyzik