Matka wiecznie obecna
Kiedy w 1999 r. została wydana książka Tadeusza Różewicza Matka odchodzi, w zgodnej opinii krytyków pojawiło się dzieło niezwykłe. Na ten eklektyczny zbiór epicko – poetycki składają się wiersze, wspomnienia, fragmenty dziennika oraz fotografie. Autor pamięcią własną i innych przywołuje swoją matkę, Stefanię Różewicz.
O poecie zaczęto znowu dużo mówić, posypały się wyróżnienia na czele z najbardziej prestiżową w Polsce, literacką nagrodą Nike przyznaną w 2000 r. Przejmująca szczerość wyznania świadczy jednak o tym, że Różewicz nie pisał dla laurów, lecz dla matki i o matce. To ona, mimo swojej śmierci ponad 40 lat temu wciąż jest przy synu, który wyznaje to, czego nie mógł powiedzieć, gdy żyła. Mówi jej, że jest poetą. Ma wyrzuty sumienia, że nie dotrzymał wielu obietnic. Tymczasem matka spokojnie, z miłością spogląda na syna niczego mu nie wypominając. Oczy matki spoczywają na mnie – taki napis widnieje pod zdjęciem Stefanii Różewicz poprzedzającym pierwsze słowa książki. Jej spojrzenie pełne ciepła jest dla autora Niepokoju przystanią do której powraca, gdy czuje się zagrożony w świecie pozbawionym miłości. Tylko w oczach matki znajduje zrozumienie. Ta książka jest wotum wdzięczności za wszystko, za dzieciństwo, wychowanie i teraźniejszość. Poeta także wcześniej pisał wiersze dla matki, ale poprzez to dzieło pamięć o niej została złożona na ołtarzu jego twórczości.
Dwa opowiadania Stefanii Różewicz znalazły się w tym zbiorze. Pierwsze nosi tytuł Wieś mojego dzieciństwa. To wspomnienie stosunków społecznych, codziennego życia i obyczajów panujących na początku XX w. we wsi Szynkielew w powiecie wieluńskim. Poprzez swój realistyczny opis przypomina skondensowaną wersję Chłopów Reymonta. Drugie opowiadanie – Rok 1941, 9 października, mówi o pierwszych latach Tadeusza oraz o trudnych warunkach socjalnych, z jakimi borykała się rodzina Różewicza mieszkająca w Radomsku. Tytułowa data to urodziny poety, który wkrótce skończy 80 lat.
W Matka odchodzi najbardziej przejmujące są fragmenty Dziennika gliwickiego. W mieście tym mieszkał Różewicz w latach powojennych przed przeprowadzką do Wrocławia w 1968 r. Stefania Różewicz zmarła w Gliwicach 16 lipca 1957 r. Dziennik opisuje jej ostatnie dni. Nie jest to zwykły pamiętnik. To literatura intymna, niemal metafizyczna. Nawet po śmierci matki poeta wciąż do niej mówi. Twój grób jest na małym cmentarzu – pisze Różewicz 20 lipca 1957 r. – dokoła pole, a przy grobie wielkie kasztany. Na krzyżu jest tabliczka z Twoim imieniem i nazwiskiem – i słowa „prosi o westchnienie do Boga”. Powyższy opis odpowiada tylko jednej nekropolii w Gliwicach – kameralnemu cmentarzowi na Wójtowej Wsi. Tam spoczywa Stefania Różewicz.
Mówi się, że człowiek żyje tak długo, jak długo się o nim pamięta. Matka poety jest ciągle obecna, została uwieczniona przez literaturę. Ona nie odeszła, lecz – jak to jest w tytule książki – odchodzi, czyli wciąż istnieje w pamięci syna.
Tomasz Pyzik